Czy można ‘odrabiać’ treningi?

Czy można ‘odrabiać’ treningi?

To pytanie zadaje sobie często bardzo wielu ćwiczących. Sytuacja życiowa, nagły wypadek,problem w pracy – powodów przez które nie udaje nam się znaleźć czasu na trening bywa mnóstwo. Jako ambitny amator sportu na pewno w takiej sytuacji zmagasz się z poczuciem winy. Przecież każdy trening przybliża nas do naszego wymarzonego celu, więc zwłoka jest często traktowana jako katastrofa. Czy wyrzuty sumienia są słuszne? Czy powinniśmy odrabiać opuszczony trening? Zdecydowanie nie warto! Dodanie poprzedniej, nierzadko równie wymagającej sesji treningowej do zaplanowanej na dany dzień często okaże się katorgą dla organizmu. Rozpatrzmy prosty przykład: opuściliśmy trening biegowy, więc chcemy „odkupić nasze winy” w dniu ciężkiej sesji siłowej. Po udanym dźwiganiu udajemy się do parku i walczymy z biegami. Jednak co to znaczy dla naszego ciała?

Po pierwsze, jest to zdecydowanie większe obciążenie stawów danego dnia. Ryzykujemy więc urazem, czasami nawet kontuzją.

Po drugie, zwiększamy odpowiedź stresową organizmu. Podczas ciężkich lub długich wysiłków podnosimy znacznie poziomy kortyzolu, czyli hormonu wydzielanego w trakcie stresu. Prowadzi on do większej ilości stanów zapalnych, działa destrukcyjnie na tkankę mięśniową oraz (w nadmiarze) wpływa negatywnie na nasze samopoczucie.

Po trzecie, dodatkowo obciążamy układ nerwowy. Nie tylko nasze mięśnie są poddane wysiłkowi podczas ćwiczeń – pracuje również nasz układ nerwowy. Jest on zdecydowanie bardziej wrażliwy na nadmierne bodźcowanie, potrzebuje także więcej czasu na regenerację niż tkanka mięśniowa. Co najważniejsze jednak, przemęczony układ nerwowy tragicznie wpłynie na nasze samopoczucie – napotkamy wahania nastroju, obniży się motywacja, nierzadko spadną też wyniki sportowe.

Nic straconego! 

Jak widzisz, odrabianie sesji treningowej może nie być najlepszym pomysłem. Zamiast ulegać poczuciu winy, potraktuj to jako okazję do odpoczynku, by dać ciału czas na zgromadzenie sił i na następnej sesji dać z siebie nie 100, a 110%!

Oceń post